Film Avatar był niesamowicie efektowny i bardzo przyjemnie się go oglądało, ale z realizmem miał niewiele wspólnego. Latające góry magnetyczne, wodospady niewiadomo skąd, olbrzymia dżungla w systemie Alpha Centauri… Oczywiście nie o to w tym chodziło i nie mam zamiaru wypisywać idiotyzmów w stylu „wadą filmu był brak realizmu”. W końcu to science-fiction i to z naciskiem na „ficiton”. Przypatrzmy się jednak samym Na’vi.
Nasze smerfy wyglądają prawie jak ludzie mimo, że żyją na planecie gdzie wszystko ma cztery oczy i sześć odnóży. Osobna gałąź ewolucji? Ludzcy przodkowie? Nie. Człowiek oglądający film nie byłby w stanie utożsamiać się i rozumieć gestów czy mimiki czegoś co z ludzką formą nie ma nic wspólnego. Innymi słowy – gdyby Na’vi byli bardziej obcy straciliby sympatię i zrozumienie widzów. Takie mamy obwarowania genetyczne. Wyjaśnienie dość pokrętne, bo film byłby moim zdaniem ciekawszy z bardziej odjechanymi obcymi, ale może właśnie w tym tkwi jego sekret, że smerfetka dwa razy mrugnie, a widz zapomina, że jest niebieska i ma hodowlę robaków w warkoczu.
Eliminujemy więc z naszych rozważań filmy gdzie obcy mają przypominać ludzi, aby odbiorca mógł się z nimi utożsamiać. Odpadają wszelkie „Kokon’y”, „ET” (wbrew pozorm całkiem humanoidalny), „Macochy kosmitki” itp. Dziwne natomiast jest, że w pozostałych gatunkach S-F kosmici czy koegzystujący z ludźmi czy chcący nas wybić, także wyglądają jak ludzie. Szare ludziki z „Archiwum X”, wszystkie inteligentne stworzenia z „Gwiezdnych wojen” i „Star Treka”, dzikie hordy z „Dnia niepodległości”, nawet „Predator” wygląda jak człowiek (przystojniejszy od wielu ludzi z Ziemi). A w grach? „Mass Effect”, seria X-Com, Quake II, „Starcraft” (poza Zerg, o których w następnym akapicie)…
Sytuację ratują trochę „Obcy”, „Żołnierze kosmosu”, „Ewolucja” czy „Coś”. Tam kosmici to mniej lub bardziej zwierzęta, które jakimś cudem dostają się na Ziemię. Najczęściej dzieje się tak przez jakiś meteoryt, czy inne dziwadła. Humanoidalni ci kosmici nie są, ale szczytem ich osiągnięć cywilizacyjnych jest mrowisko. Nieco lepiej jest z Tyranidami z Warhemmer’a 40k i w mniejszym stopniu z Zerg ze „Starcrafta”. W obu wypadkach mamy do czynienia z obcą cywilizacją, która jest odmienna od ludzkiej, ale niestety w dalszym ciągu trudno uznać kulturę zjadania wszystkiego za wielki wyczyn.
Zastanawiam się dlaczego wszystkie inteligentne rasy obcych przedstawiane w filmach czy grach tak bardzo przypominają ludzką. Przecież Lovecraft w opowiadaniu „W górach szaleństwa” opisał starsze istoty - obcych wyglądających jak połączenie rozgwiazdy, ośmiornicy i sokowirówki, którzy mieli bardzo wysoko rozwiniętą i zupełnie odmienną cywilizację. Wiem, ze Lovecraft był swojego rodzaju geniuszem, ale bez przesady.
Dlaczego tak rzadko obserwujemy takich kosmitów? Ludzie są leniwi i nie chce im się wymyślać niczego nowego? Łatwiej pokazać rozwiniętą kulturę jeśli jej członkowie wyglądają prawie jak ludzie? Uważamy, że ludzka forma z postawą pionową i kończynami chwytnymi jest najdoskonalsza? Czy też po prostu filmem czy grą z bardziej interesującymi kosmitami nikt by się nie zainteresował…
Chyba czas wrócić do mordowania sectoidów – przynajmniej ma się mniejsze wyrzuty sumienia…