poniedziałek, 17 sierpnia 2009

090818

Pierwszy poważniejszy wpis we własnym blogu z definicji powinien być czymś znaczącym. A jeśli nie znaczącym to przynajmniej zachęcającym do dalszej lektury. Oczywiście tekstu, który by klasyfikował się w jakiejkolwiek z tych kategorii tutaj raczej nie będzie można znaleźć, ale jakoś trzeba zacząć...

Ktoś mądry kiedyś powiedział "ale o so chosi...?" i właśnie jego pytanie będzie myślą przewodnią tego wpisu. Otóż całość jest nieco enigmatycznie (choć wszyscy wiedzą o co chodzi) zatytułowana "Virando costas oa mundo orgulhosamente sós" (czyt. wirando kosztasz ao mundo orguljosamente sosz). Ci co wiedzą, to wiedzą, że to po portugalsku znaczy "odwracając się plecami do świata stoimy dumnie sami", że to kawałek refrenu piowsenki Alma Mater, że to zespół Moonspell gra ten numer i, że to tekst Fernando Ribeiro... No i właśnie w tym ostatnim szczególe nie do końca mają rację.

Sentencja pierwotnie została wygłoszona przez pana Antónia de Oliviera Salazara, który to przez 36 lat (od 1932 do 1968) rządził Portugalią. Ba! Był to faszystowski dyktator! Słowa te wypowiedział gdy świat odwrócił się od polityki Portugalii wobec jej afrykańskich kolonii, które ogłosiły niepodległość. Jak się łatwo domyślić polityka ta bynajmniej nie sprzyjała niepodległościowym zrywom afrykańczyów, a nawet, jak się równie łatwo domyślić, była całkiem im przeciwna. Każdy w końcu by się wkurzył gdyby mu portfel ogłosił niepodległość...

Sam Salazar, w przeciwieństwie do Hitlera nie miał chorobliwej wizji jednoczenia Europy, choć pomysł mu się podobał. Na tyle podobał, że w czasie II Wojny Światowej neutralna Portugalia wspierała Niemcy Wolframem. Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro wspierała III Rzeszę to nie była neutralna, ale żeby wyrównać rachunki Salazar udostępnił Azory dla Alianckich baz. Czas wojny był dla Portugalii czasem dobrobytu. Trzeba się umieć ustawić.

Po wojnie nazizm stracił nieco na popularności, ale Salazar nie. Z lepszym lub gorszym skutkiem pełnił funkcję premiera Portugalii do 68. roku. Dwa lata przed śmiercią dostał wylewu, nieco mu odbiło i nie mógł dalej sprawować władzy. Nie wyznaczył następcy, było trochę bałaganu, nie było komu rządzić, zrobił się niewygodny i w końcu przeniesiono go do jego rezydencji gdzie po dwóch latach umarł przeświadczony, że dalej jest premierem. Z jednej strony rozwinął i ustabilizował Portugalię, a z drugiej krwawo tłumił opozycję, bunty w afryce i komunistów. Tyle o Salazarze.

Ja oczywiście nie utożsamiam się z tym panem, nie podziwiam go ani bynajmniej nie chcę kultywować jego pamięci takim tytułem bloga. Podobnie jak Moonspell odcinam się od kontekstu tej frazy i jej pierwotnego znaczenia. Dla mnie ona przedstawia mój sposób myślenia: "róbcie i gadajcie co chcecie, ja mam was wszystkich głęboko w d... nosie i dalej będę robił swoje". Amen.

4 komentarze:

  1. Haha, zaczynasz z podobnym zamiarem do mnie :D
    BTW, skojarzył mi się fragment z Al Sirata:

    Sprzedajemy swe dusze i ciała,
    Depczemy wszelkie wartości,
    Zabijamy, by choć na chwilę doznać
    Potęgi, władzy, wielkości...

    OdpowiedzUsuń
  2. No to Al Sirat trochę o czym innym, a nawet zupełnie o czym innym =P. Dalekie masz skojarzenia, oj dalekie. ^__^

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy tak daleko od tego, o czym mówi fragment z "Moonspella" (cudzysłów nieprzypadkowo). Czy obie drogi nie są drogami, gdzie kroczy się samotnie, wbrew ustalonym konwenansom, regułom, zasadom? Oczywiście, Twój cytat o tym wszystkim nie mówi, ale czy to oznacza, że taką opcję wyklucza?

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać, że humanista... Chyba dobudowujesz filozofię do czegoś w gruncie rzeczy prostego =P

    OdpowiedzUsuń