Ewolucja gustu muzycznego człowieka to rzecz - jak się okazuje - bardzo dziwna. Właśnie do moich uszu docierają dźwięki, które przez większość ludzi na ziemi uznawane są za jazgot. Mgła – tego zespołu bowiem właśnie słucham – gra depresyjny black metal. Pomijając dość oryginalną nazwę gatunku, jest to jednostajne rzępolenie na gitarze, któremu towarzyszy w miarę urozmaicona perkusja i raczej mało przyjemny wokal (growling, że użyję tego nie lubianego przeze mnie słowa). Nikt nawet by nie pomyślał, że kiedyś z tych samych głośników leciało A-Teens lub Mr. President.
Wbrew pozorom droga od popu do radykalnego metalu była bardzo krótka. Któregoś dnia siostra kupiła mi płytę „IV” nieznanego mi wtedy zespołu Led Zeppelin. Z początku podobały mi się dwa utwory, potem trzy, cztery… i wreszcie wszystkie. Następnie był etap Metallici i prób słuchania hip-hopu (na szczęście nieudanych), podczas którego zasłyszałem Cradle of Filth. Bardzo długo był to jedyny zespół black metalowy, którego słuchałem – miałem spory problem natury religijnej z słuchaniem satanistycznej muzyki. W rezultacie był to okres radosnego zbierania płyt Led’ów, Manowar’a i Helloween. Otoczenie zaś dostarczało kolejnych: Moonspell, Rammstein, Nightwish, Therion, Children of Bodom…
Ostatecznie w mojej kolekcji znalazło się od groma albumów z muzyką mniej lub bardziej metalową oraz całkiem sporo pozycji z innych gatunków. Problemy religijne zniknęły i do zbiorów trafił Emperor, Burzum, Summoning. Dla kontrastu jest tam też sporo innych, bardziej popularnych: Cranberries, Sting, Prodigy. Generalnie stwierdzam, że w całym procesie muzyka, której słucham staje się coraz dziwniejsza.
Chyba, że to ja wariuje, bo trudno uznać za normalnego człowieka, który słucha generalnie black metalu, czasem death metalu, a jednocześnie bardzo lubi czyste techno w stylu E-nomine, szalonego i hałaśliwego (to dobre słowo) Laibach’a i całkiem spokojnego Queen’a. Z jednej strony rzeczy skrajne, z drugiej całkiem normalne… Hmmm… Czas spróbować połączyć ogórki kiszone z bitą śmietaną!
Czy dziwne? Wątpię. Mam nawet kumpla, który słucha thrashu i tekno (co więcej, ma teorię na temat pokrewieństwa tych dwóch, jakże różnych gatunków muzyki). Tak czy inaczej, słuchanie jednego nudzi, muzyka zaś jest tak bezkresna, że ciągle można poznawać coś nowego, wciąż można się tym ekscytować. Trzeba tylko wykazać nieco własnej inicjatywy. Poza tym widać to po nas, ludziach, którzy mieli etap w życiu że słuchali dokładnie tych samych zespołów, teraz zaś nasze gusta są mniej lub bardziej zróżnicowane.
OdpowiedzUsuńNo i cytując wspomnianego już kolegę, "wchodzisz w taki wiek, że przestajesz być metalem a zaczynasz słuchać innych gatunków muzyki." Ewentualnie przestaje być to dziwne :D
Mnie najbardziej do tego kompletu nie pasuje poezja śpiewana, ale to juz szczegół techniczny...
OdpowiedzUsuń