niedziela, 1 sierpnia 2010

100801

Krótkie wspominki górskie Kauacha cz. III
„Polska to piękny kraj”

Górskie wojaże po polskich szlakach opisane były bodaj w zeszłym roku, w pierwszej części tego mini-cyklu. Moja ostatnia wyprawa dowodzi, że rodzime PTTK to organizacja profesjonalna, znająca zarówno góry jak i umiejętności turystów, która ponadto ma niebywały talent do poprawnego znakowania szlaków. Mało tego, polscy autorzy map to wybitni kartografowie, którym zachodni specjaliści z Compass nie dorastają do pięt.

Wszystko zaczęło się całkiem niewinnie od przybycia do austriackiego miasteczka Kappl. Plan był prosty – kupić mapy, wybrać szlaki, łazić najpierw w górę potem z powrotem w dół. Wszystko okraszone pięknymi alpejskimi krajobrazami oraz wymuskanymi domkami porządnych i dbających o szczegóły Austriaków. Żyć nie umierać!

Nietrudno się domyślić, że zakup map nie stanowił żadnego problemu: pierwszy lepszy kiosk oferował dość dokładne mapy okolicy Kappl, Ischgl i Galtür, a są to okolice przepiękne, bo w końcu to masyw Silvretty, który kojarzony jest przede wszystkim z trasą widokową Silvretta Hochalpenschtrasse. Po przejrzeniu pierwszej, teoretycznie najlepszej mapy (Compass) okazało się, że po pierwsze - wszystkie szlaki są oznaczone na czerwono, po drugie – mają trzy różne stopnie trudności i wreszcie po trzecie – mapa nie zawiera informacji o czasach przejścia tras. Problem został szybko rozwiązany przez kilka innych, niemal reklamowych map, na których owe czasy były wypisane, ale w tak nieczytelny sposób, że nijak nie dało się ściśle określić długości konkretnego szlaku. Słowem – trasę wybraliśmy mniej lub bardziej „na czuja”.

Jedną z podstawowych cech szlaków górskich jest to, że najczęściej odbijają od nich inne ścieżki prowadzące do „Jatamniechcęiść”. Logika i polskie przyzwyczajenia nakazywały, że w tych miejscach oznaczenia szlaku precyzują w którą stronę się udać. Austriacka logika nie jest tym jednak specjalnie zainteresowana i każe turyście szukać oznaczenia szlaku zarówno po jednej jak i drugiej stronie rozwidlenia. Męczące to i żmudne, bo czerwone kropki na drzewach i kamieniach są poumieszczane w losowych odległościach, że o trudnościach z ich wypatrzeniem nie wspomnę.

Takie rozwidlenia stanowiły marginalny problem w porównaniu ze skrzyżowaniami szlaków. Banalny słup z kilkoma strzałkami i wypisanymi czasami przejścia jest rozwiązaniem raczej oczywistym i nawet Austriacy nie mieli z tym większych problemów. Z czystym sumieniem mogę jednak stwierdzić, że na południe od Niemiec żyją sami daltoniści. Otóż na „górkę nr 1” prowadzi szlak czerwony, na „górkę nr 2” w przeciwnym kierunku prowadzi szlak czerwony, do miejsca, z którego się przyszło prowadzi szlak czerwony. Przynajmniej jedna rzecz się wyjaśniła – mapa oznaczająca wszystkie szlaki na czerwono nie kłamała. Na domiar złego trafiliśmy na skrzyżowanie, które nie posiadało słupa ze strzałkami i w cztery (!) kierunki rozchodziły się czerwone szlaki. Oczywiście wybraliśmy niewłaściwy…

Kończąc moje narzekania chciałbym dodać, że informacja o czasie przejścia szlaku jest górach kluczowa, bo w nocy szczyty i doliny nabierają „lovecraftowskiej” aury i łatwo się o jakąś mackę potknąć (w sumie zwykły kamień w zupełności wystarcza). Austriacy i na tym się doskonale znają. Znak oznaczający początek szlaku (czerwonego) na „górkę A”, wyraźnie informujący w którą stronę się udać oraz, że za cztery godziny będzie się na miejscu. Po godzinie marszu w wyznaczonym kierunku pojawia się kolejny drogowskaz, na którym pisze jak byk, że do „górki A” zostało jeszcze tylko… pięć godzin. WTF?!

2 komentarze:

  1. Świetna antyreklama, jak by mnie kiedyś fantazja porwała w te okolice;)
    Swoją drogą to jak czytałem ostatni paragraf, to jakoś nie mogę się pozbyć wrażenia, że za programowanie tajmera informującego o czasie kopiowania plików w Windowsie odpowiedzialny był jakiś Austryjak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okolice polecam z całego serca, bo jest tam rzeczywiście pięknie. Niestety mam nieodparte wrażenie, że Austriacy są nastawieni na wynajmowanie przewodników - oni pewno znają właściwe czerwone szlaki i za "niewielką" opłatą się tą wiedzą podzielą. Samotnie podróżując trzeba się jednak z takimi problemami liczyć =D

    OdpowiedzUsuń