poniedziałek, 19 października 2009

091019

W ramach prostej refleksji nad pytaniem: „Dlaczego nie ma seriali o informatykach?” postanowiłem przedstawić kilka znanych i sprawdzonych serii w świetle środowiska mojego zawodu.

MacDrajver
Doskonały technik integruje różne przedmioty codziennego użytku z komputerem. W pierwszym odcinku - pralkę…

CSI: Redmont
Grupa dzielnych programistów Microsoftu znajduje rozwiązania trudnych problemów i błędów zgłaszanych przez użytkowników.

Dr. \\Home
Genialny informatyk tworzy grupę specjalną, ratującą komputery w stanie krytycznym używając radykalnych metod na chybił-trafił: „Żeby uratować ten dysk musimy usunąć zintegrowaną kartę muzyczną – inaczej system przestanie istnieć!”.

Z Archiwum „X:\”
Para specjalnie przeszkolonych informatyków odzyskujących dane natrafia na paranormalne zjawiska w błędnych sektorach dysków użytkowników.

Lost
Tragedia życiowa ludzi, którzy przez katastrofę finansową firmy zmuszeni zostali do zmiany systemu Windows na Linux Gentoo.

PS. Tak – pamiętam o IT Crew.

wtorek, 13 października 2009

091013

Krótkie wspominki górskie Kauacha cz. II
“Tak… dalej będę mendził o górkach”

Rozpoczął się rok akademicki, co dla większości studentów oznacza, że znowu jest z kim pić. Z moją skromną osobą jest podobnie (nie żebym w wakacje nie miał z kim pić), ale mimo wszystko wrócę do opisu wakacyjnej wycieczki. Zamiast pisać projektów...

W poprzednim odcinku napisałem, że w górach jest nie fajnie i obiecałem wyjaśnić po jaką cholerę tam jeżdżę. Wymienianie wszystkich aspektów łażenia po górach jest bezcelowe, więc wymienię tylko kilka najważniejszych:

1. Masz wszystko w dupie
2. Piwo nigdzie nie jest tak dobre
3. Masz wszystko w dupie
4. Wódka przeniesiona 20km w poziomie i 1,5km w pionie smakuje o wiele lepiej
5. Masz wszystko w dupie
6. Jest tam po prostu ładnie
7. Masz absolutnie wszystko w dupie

Łatwo zauważyć, że wyliczanka posiada jeden wyróżniający się element, który wymieniony kilkakrotnie, spowodował być może delikatny cień uśmiechu na twarzy. Najpiękniejsze jest to, że to święta prawda. Na szlaku górskim liczy się tylko różnica wysokości i kreatywność PTTK w wymyślaniu czasów przejścia szlaków. Cała reszta znajduje się w miejscu, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę. Nogi zresztą też. Zresztą nogi to być może jeszcze jedna licząca się w górach rzecz – z prostej przyczyny – lubią boleć.

Pozostałe elementy wyliczanki są raczej oczywiste. Po przejściu szlaku przewidzianego na 5 godzin, kiedy język radośnie ciora się po ziemi, widok choćby daszku schroniska jest najpiękniejszym widokiem świata. No może poza czekającą wewnątrz wilgotną szklanką pełną zimnego piwa z pianą na wystarczającą ilość palców. Do tego świeże górskie powietrze, fajka zapalona na hali i widok na różnego rodzaju wzniesienia ciągnące się niewiadomo gdzie.

Romantycznie… Szczególnie, że na całe 5 dni wyjazdu do poprawy humoru starcza litr. Ewentualnie jakieś jedno piwo na dzień dobry. Oszczędnie, zdrowo, a i frajda o niebo większa niż w największej wiosce kraju - Warszawie.