piątek, 15 kwietnia 2011

110415

Ostatni wpis na tym podrzędnej jakości blogu pojawił się dość dawno… Oczywiście, jak to mam w zwyczaju, zacząłem ten fakt analizować i zadawać sobie pytanie: “dlaczego?”. Po dłuższych przemyśleniach doszedłem do wniosku, że... nie mam o czym pisać! Dość szokujące stwierdzenie sugeruje niemoc twórczą i intelektualną albo wprost wyrażające mój brak zainteresowań i konkretnych poglądów. Otóż nie jest to do końca prawda.

Po prostu zauważyłem, że jakakolwiek próba sensownego komentowania aktualnego stanu rzeczy całkowicie mija się z celem… bo i co tu komentować? Tragedię w Japonii, z powodu której cały świat panikuje porównując ją do Czernobyla (co skądinąd może być porównaniem słusznym)? Łączenie się z Japończykami w bulu i nadzieji? Cukier za 5zł? Atak na Li(Ropę)bię? Wędrujący pod pałacem prezydenckim namiot brutalnie acz konsekwentnie usuwany przez Straż Miejską? Bojkot uroczystości państwowych i manifestacje z transparentami „denn du bist Deutchland”? Rosnącą na pewnym portalu listę strażników miejskich interweniujących (nieco zbyt brutalnie jak na Straż Miejską zresztą) pod pałacem opatrzoną konsekwentnie uzupełnianymi danymi personalnymi tychże? Dwa koguty walczące na placu u pana Zdzisia podczas gdy będące przedmiotem sporu kury spokojnie używają trzeciego i wygrzebują robaki?

Jedyną naprawdę interesującą (i naprawdę przerażającą) rzeczą, o której przeczytałem to historia morderstwa Junko Furuty, ale o tym nie mam najmniejszej ochoty pisać – po szczegóły odsyłam na Wikipedię. Mogłem napisać przydługi tekst o nowo odkrytym przeze mnie zespole Alestorm albo stwierdzić, że Leonardo Di Caprio odrobił Titanica w polu i jest naprawdę dobrym aktorem. Mogłem opisać musical „Les Miserables” wystawiany na światowym poziomie w Teatrze Muzycznym Roma (dlaczego światowym? – posłuchajcie sobie oryginalnych wykonań Broadwayowych i polskiego). Mogłem napisać o stareńkiej, ale wciąż rewelacyjnej trylogii „Alone In the Dark”, do której właśnie wracam. Ewentualnie o tym, że polska gra, jak już zostanie wydana, może być zakazana w południowych stanach i Meksyku bo (w przeciwieństwie do filmów akcji) przedstawia problem karteli narkotykowych w rozrywkowy sposób.

Mogłem… ale tego nie zrobiłem. Nie napisałem ponieważ otwarcie gazety grozi kolejnymi tekstami o tym jak „jedna pani drugiej pani umieściła w tylnej części ciała złożone narzędzie rolnicze”. Nie napisałem bo gdy człowiek przeczyta jakiś artykuł odechciewa mu się czytać w ogóle i przestaje działać ”magia Wikipedii”. Nie napisałem… i tą nudną i bezsensowną litanię żalu dedykuję tylko i wyłącznie sobie za to, że byłem tak głupi i tego nie zrobiłem! Krótko mówiąc – trzeba się uodpornić na brak kreatywności otoczenia, zadbać o własną i robić swoje.

1 komentarz: